Co się zdarzyło w Gibea cz. I Księga Sędziów, 19

Jeden z najbardziej szokujących fragmentów Biblii znajduje się w Księdze Sędziów i obejmuje trzy końcowe rozdziały, zawierające zapis tragicznej historii, dotyczącej niegodziwości mieszkańców z Gibea, z pokolenia Beniamina, z powodu których to właśnie plemię zostało prawie całkowicie zniszczone. Historia w tym wstrząsającym fragmencie zaczyna się prowincjonalnie. Oto żona, zwana po hebrajsku pilegesz, co by znaczyło, że była raczej jakimś rodzajem konkubiny, pewnego lewity mieszkającego u stóp góry Efraima, uciekła od niego do domu ojca mieszkającego w Betlejem, jakże znanego nam miasteczka w pokoleniu Judy. Tłumaczenia posiadają różne wersje przyczyny tego oddalenia się z domu męża. Zdradziła go, rozgniewała się na niego, poczuła obrzydzenie do niego. W każdym razie, uciekła od niego, wychodząc za próg domu na zewnątrz i skierowała się do domu ojca. Nic nie powiedziała, milczała, jakby była po szkoleniu z poprawności politycznej. Zresztą zostało jej zachowanie podkreślone wyrażeniem zonah, czyli wyjść na zewnątrz w sensie cudzołóstwa, albo przenośnie bałwochwalstwa. Być może w ogóle przez jakiś czas uganiała się poza domem za kochankami i w końcu uciekła. Mamy więc historię jakiejś nieznanej kobiety, która przywodzi na myśl wszelkie bałwochwalstwo, czyli odejście od prawdziwej wiary w stronę jakiegoś synkretyzmu, indyferentyzmu, czy nawet apostazji. Czyż nie jest to nam znany obraz szukania obcych idoli i porzucania wierności wobec Boga i tradycji katolicyzmu? Infernalne idee, które wylęgły się w czasie rewolucji francuskiej, desantowały się do Kościoła Katolickiego, zajmowały przyczółek po przyczółku obszary katolickie, aż w końcu po Vaticanum Secundum, czyli soborze ostatnim, pojawiły się choćby śladowo, nawet w dokumentach soborowych, a wśród nich uznanie elementów Objawienia w innych religiach, czego dziś efektem jest deklaracja z Abu Zabi, wylęgła z libertynizmu akceptacja do jakichkolwiek przekonań, czy też upodobań może raczej osobistych, co zdegenerowało się do liberalizmu moralnego, a owoce mamy dziś w etyce sytuacyjnej i subiektywnej ocenie moralnej, a także w ideologii gender, czy transgenderyzmie. No i wreszcie wygenerowanie modernistycznej liturgii w formie zbliżonej do protestanckiej, a nawet sięgającej dalej, może nawet do pogańskich rytuałów. Proces poganizacji liturgii katolickiej zapewne zainaugurował sam biskup Talleyrand, sprawując mszę w koncelebrze z 300 księżmi, w białych ornatach, szarfach trójkolorowych, pewnego lipcowego dnia 1790 roku, w strugach deszczu, mniej więcej tam gdzie dziś stoi wieża Eiffla. Trzy lata później, w siłowo zdobytej Katedrze Notre Dame, 10 listopada 1793 roku, odbyło się święto rozumu, Fête de la Raison. No była to data podana przeze mnie w sposób jeszcze katolicki, chrześcijański, bo wg rewolucyjnego kalendarza, wprowadzonego jako znak końca ery chrześcijańskiej, zastąpionej erą rewolucyjną było to 20 Brumaire. Brumaire to tyle co gęsta mgła. No tak, rzeczywiście gęsta mgła zaczęła otaczać chrześcijaństwo, Kościół Katolicki. Dwa wieki później, sam Jean Guitton, wieloletni przyjaciel Pawła VI, powiedział w wywiadzie radiowym, takie słowa: Intencją Pawła VI w sprawach liturgicznych, w sprawie, jak się mówi ogólnie, Mszy, była taka reforma liturgii katolickiej, aby była tak silnie, jak to możliwe, zbliżona do liturgii protestanckiej, a właściwie kalwińskiej.. Roger Mehl, teolog protestancki, zgodził się z tą opinią twierdząc: Kościoły Reformowane nie mają już żadnego powodu do zakazywania swym członkom uczestnictwa w Eucharystii w Kościele Katolickim. Powiedział te słowa w 1970 roku, w wywiadzie dla Le Monde. Siegvalt, wykładowca teologii dogmatycznej na protestanckim uniwersytecie w Strasbourgu w tym samym tonie powiedział: „(…) nie ma w odnowionej Mszy niczego, co mogłoby niepokoić ewangelika”. Ale czy katolika to niepokoi? Tak było w 70-tych latach, a teraz? Włoski dziennikarz Marco Tosatti zdradził, wcale nie tak dawno temu, że Watykan potajemnie pracuje nad jeszcze nowszym ekumenicznym rytem Mszy świętej, by włączyć do wspólnej liturgii z katolikami protestantów i anglikanów. Tosatti donosił, że proponowanym rozwiązaniem jest zastąpienie słów konsekracji milczeniem. W świetle tego przecieku trzeba przeniknąć wypowiedź niedawnego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych Watykanu kardynała Francesco Cocopalmerio, dla Edwarda Pentina z National Catholic Register, co on naprawdę mówi o ważności, czy nieważności sakramentów i o częściowej lub niedoskonałej ich obecności w obszarze protestanckim. Trzeba nad tym się zastanowić co on mówi. Bo to jest wyjście na zewnątrz Kościoła z pozornie pojednawczą wolą. Taki irenizm w najbardziej sprzedajnej formie. Franciszek mówi, by zejść z kanapy, założyć wygodne buty i wyjść na peryferie, poza próg katolicyzmu. Lecz co będzie gdy w tym wyjściu na zewnątrz, zapomni się drogę powrotną do domu, albo zapomni się o własnej tożsamości. Kiedy święta Eucharystia zostanie zbezczeszczona, czy będziemy pobłażliwie tłumaczyć tych, którzy będą za to odpowiedzialni? Czy też pójdziemy za Chrystusem i będziemy słuchać Prawdy, gdy otoczą nas same kłamstwa i imitacje. Wystarczy wspomnieć znany przypadek ojca Karla Heinza Arenza, niemieckiego werbisty, który do katolickiego duszpasterstwa chciałby bardzo wprowadzić magiczne rytuały amazońskich szamanów. Nie brakuje też eksperymentów liturgicznych przeszczepionych z gruntu nawiedzonych zielonoświątkowców, liturgii gejowskich, wspólnych modłów z muzułmanami, czy trans-techno, modlącym się o zwycięstwo nad niewiernymi i tej transplantacji do teologii przeszczepów wprost ze zwłok dekonstrukcjonizmu albo komunizmu. Bo i jak to pojąć? Dziewiątego czerwca 2014 roku Franciszek przyjął Milagro Salę, szamańską pogankę, zaangażowaną w pogaństwo w Ameryce Południowej i pobłogosławił używane przez nią liście koki.. Matka Boża przeszkadza coraz bardziej. Paczamama, pogańska matka-ziemia, matka rodzicielka z radością jest już przyjmowana. Z jednej więc strony coraz więcej będzie wyjścia na zewnątrz i coraz więcej porzucania własnego dziedzictwa. Już egzorcysta Gabriel Amorth, z bólem mówił: „Według mnie, po Soborze Watykańskim II pojawiły się pewne nadużycia w praktycznym stosowaniu rytuału dla egzorcystów, jednak chciano uczynić wszystko nowe, jak gdyby w przeszłości Kościół zawsze się mylił. Jak mówiłem, wystarczyło zrewidować niektóre rzeczy, tymczasem wyrzuciło się najcenniejszy materiał.” Co więc zaczyna królować w liturgii i sakramentaliach, nabożeństwach i modlitwach, modlitwach czy modlitewnych spotkaniach? Ksiądz Nicola Bux, w krótkim wywiadzie, przedstawił kilka wątpliwości dotyczących nowej liturgii. Mówił: „W liturgii stracono wymiar wertykalny, podobnie zresztą, jak w etyce czy życiu społecznym. A zatem liturgia przestała być rozumiana jako prawo Boga do bycia czczonym tak, jak On sam to ustalił. I stała się naszą uzurpacją do swobodnego tworzenia kultu i sprawowania go według naszych zwyczajów.” Stwierdził prałat i powołał się przy tym na smutne słowa Benedykta XVI, który w czasach gdy był jeszcze kardynałem pisał: „Liturgia stała się swoistą formą rozrywki, spędzania wolnego czasu”. Cóż będzie dalej? Jakaś reszta ocaleje. Nieduże grupy wiernych ludzi będą zmuszone modlić się w owych pusillus grex, małych trzódkach. I będą poszukiwać wyświęconych kapłanów, którzy przetrwali ciemności. Nie będzie kościołów ani kaplic, bo już od dawna będą sprzedane dla zysku. Trzeba by kupować więc wszystko co potrzebne do Mszy i Biblię oraz Katechizm, zanim znikną z półek księgarni. Biblia nie będzie dostępna w takiej postaci jaką znacie. Progi kościołów opustoszeją. Był czas kiedy było tak dużo kapłanów, że szukali ludzi, by wrócili do kościołów. Teraz idą czasy kiedy ludzie będą szukali kapłanów, bo będzie ich tak mało. Wyjście do świata, poza próg Kościoła stało się faktem. Franciszka cechuje wola zgody ze wszystkimi i ze wszystkim, oprócz chyba prawdy. Godzinami z uśmiechem rozmawia z gejami, muzułmanami i nie ma czasu na rozmowę z ortodoksyjnymi kardynałami, czy teologami i nie odpowiada na listy np. nawróconych muzułmanów, bo właśnie dzwoni do fryzjera.. Franciszek poszedł tak daleko w swoich innowacjach, że w końcu napisano już trzecie upomnienie formalnie wytykając mu liczne herezje. Czy jest więc jeszcze papieżem? Otóż przeczytać można w opracowaniu Matteo (Conte) da Coronata dotyczącego instytucji prawa kanonicznego: „Gdyby rzymski papież głosił herezję, to jeszcze przed jakimkolwiek potępiającym wyrokiem, utraciłby swoją władzę.” Papież, będący jawnym heretykiem, samoczynnie, per se, przestaje być papieżem i głową Kościoła, jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem, katolikiem oraz członkiem Kościoła. Z tego powodu może on być sądzony i ukarany przez Kościół. Jest to zgodne z nauką wszystkich ojców Kościoła, którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję. Tak pisał święty Robert Bellarmin. Wobec heretyka nie obowiązuje mnie, czy kogokolwiek żadne posłuszeństwo, a kto jest posłuszny heretykowi sam jest heretykiem. Dokoła jego wypowiedzi zalega jednak milczenie większości, lub jakieś nieśmiałe głosy kontestacji. Sam Franciszek także milczał gdy Vigano przestał milczeć. Ale nie wiem czy to było milczenie, czy też taktyczne przemilczenie. Tak czy owak tenże Franciszek, który nakazuje kardynałom informować Sekretariat Stanu o każdym wyjeździe, wyszedł bez pytania o pozwolenie Ducha Świętego, poza granice wierności katolicyzmowi. Poszedł sobie w siną dal.. Wyobraźmy sobie, że w jakiejś aptece stoją na półkach lekarstwa w butelkach, na których są naklejone etykiety. No i widzę np. papieską miksturę na zatrucie żołądkowe, kardynalskie zioła na niestrawność, biskupie tabletki na ból głowy, kapłańskie syropy na ból gardła, itd.. Od lat zawsze było tak, że w butelkach z tymi etykietami była zawartość zgodna w swym działaniu z nazwą na etykiecie. Ale teraz oto nagle wchodzę do apteki i choć widzę butelkę z napisem papieska mikstura na zatrucie żołądkowe, ze zdumieniem odkrywam, że wewnątrz jest płyn np. cleanex glass do mycia szyb samochodowych. Co mam zrobić? Mam uwierzyć etykietce czy nie dać się zwieść zawartości? I tak jest teraz w Kościele. W aptece, która była niezawodna od 20 wieków.. Ach. Wrócę jeszcze do tekstu z Księgi Sędziów. Lewita, po czterech miesiącach, być może było to 11 sierpnia, albo 19 września, wybrał się w drogę, by odzyskać tę kobietę i (dosłownie jest napisane) by przemówić do jej serca. Miał jakoweś dubia.. wobec niej, ale postanowił uczynić correctio filialis i z serca prosić ją o powrót, dać jej szanse również na przebaczenie, na prośbę o przebaczenie. Dotarł do domu jej ojca, a ten bardzo się ucieszył i ugościł go. Ludzie, w których mieszka Duch Święty, widząc się choćby pierwszy raz w życiu, odczuwają do siebie bliskość większą niż krewni, ale pośród tego świata nie mogą się odnaleźć jak obcy i przybysze, a im większa wrogość ich otacza, tym większa życzliwość między nimi się pojawia. Wszyscy oni należą do innego królestwa i tak naprawdę nie ma ich tutaj. W każdej godzinie są poza nocą i dniem. Zapewne teść chciał udobruchać lewitę, bo gościł go aż 3 dni. Skoro lewita nie chciał wrócić do domu, to widocznie było mu dobrze. Podobnie było 4 i 5 dnia, w końcu mimo wieczoru lewita wyruszył w drogę, zaopatrzony obficie podarunkami przez teścia. Wyruszył razem ze sługą, no i ciągle milczącą kobietą, którą zapewne kochał, ale ona uparcie milczała. Jakby lewita nazywał się Vigano.. Ale może i lepiej, że nic nie mówiła. Skoro jej słowa mogły mniej mówić, niż milczenie. A wspomniany przeze mnie biskup, Charles-Maurice de Talleyrand ujął to tak: „Człowiek obdarowany został mową tylko po to, by ukrywać swoje myśli”. Hm, w przypadku Franciszka na pewno było to prawdą.. Lewita z milczącą kobietą przybył do Jebuz, czyli do Jerozolimy ale nie chciał tam nocować. Miasto było jeszcze kananejskie i skierował się do Gibea, które należało do pokolenia Beniamina. Sługa wpierw podpowiedział nocleg w Jebuz. „Zatrzymajmy się w tym mieście Jebuzytów”. Jak to czytamy w wierszu 11. Gdyby tak uczynili prawdopodobnie spotkałby ich o wiele lepszy los, niż ten który ich dopadł w Gibea Beniamina. Zepsuci ludzie z Izraela, którzy oddalili się od Boga, okazali się gorsi i znacznie bardziej niebezpieczni niż sami pogańscy kananejczycy. Również autor Listu do Hebrajczyków twierdzi, że ci, którzy poznali smak wieczności w Chrystusie, a jednak stoczyli się w grzech, rozmiłowawszy się w nim, nie są możliwi do nawrócenia i są gorsi niż poganie. Jak to czytamy w 6 rozdziale. Nawet poganie nie zachowali się tak jak ci, którzy pochodzili z Izraela, z narodu uświęconego, właśnie tam w Gibea. Kiedy lewita wraz ze sługą i żoną przybył do Gibea nie było nikogo na pustych ulicach. Nikt ich nie przyjął do domu. Więc tenże zatrzymał się na placu i zastanawiał się co dalej uczynić. Lewita doświadczył chyba podobnego przeżycia, co Jezus Chrystus, kiedy mówił że przybył w imieniu Ojca, a nie przyjęli go żydzi, jak to zostało napisane w 5 rozdziale Ewangelii Jana. Nagle pojawił się starszy mężczyzna, który był przybyszem w Gibea, ponieważ także pochodził z gór Efraima i namówił najżyczliwiej jak tylko potrafił lewitę, by ten u niego spędził noc. Gdy obmyli sobie stopy i ucztowali, usłyszeli niepokojące łomotanie do drzwi. Oto mężczyźni z tego miasteczka, nazwani w Biblii Tysiąclecia przewrotnymi mężami, a dosłownie po hebrajsku beni beliyaal anoszi, czyli synowie Beliala, otoczywszy budynek zaczęli krzyczeć, by gospodarz domu wydał im gościa, ponieważ chcieli z nim obcować. No cóż, chodziło o nie mniej, nie więcej tylko o gwałt homoseksualny. Żądanie tych perwersów zostało oddane hebrajskim: yaca, wyprowadź na zewnątrz. Na zewnątrz. Moglibyśmy powiedzieć inaczej: dawaj go tu. Lewitów należało szanować wyjątkowo, gdyż posługiwali wokół Pańskiego Przybytku zapewniając łączność Izraela z Bogiem. Ale ten spotkał się nie tylko z brakiem gościnności, ale nawet z napaścią w Gibea. Jak są dziś atakowani kapłani nie muszę udowadniać, bo są atakowani. Nie tyle przez pogan, ale także i w miejscach, w których by się najmniej spodziewali. Sami to widzimy i będzie jeszcze gorzej.. Gospodarz, strwożony zaistniałą sytuacją, błagał bardzo tych lawendowych terrorystów, by tego nie robili. Był gotowy wyprowadzić swoją córkę, która była dziewicą i żonę lewity, która nie miała już takiej nieskazitelnej reputacji, by tylko nie narazić gościa na taką hańbę. Lewita widząc, że gospodarz jest gotowy wyprowadzić swoją córkę, szybko na zewnątrz wyprowadził swoją ciągle milczącą żonę i oddał ją w ręce tych tęczowych napastników, a ci gwałcili ją całą noc, aż do rana. Dłużej zapewne niż strażacy, którzy brali udział w gaszeniu Notre Dame, a po kilkunastu dniach zbiorowo zgwałcili pewną dwudziestoletnią skandynawską turystkę. A w samej Skandynawii? Nie tak dawno Angelica Wiktor została zgwałcona przez muzułmanina, mieszkającego po sąsiedzku, przy współudziale jego kolegi. Policja zaaresztowała obu muzułmanów, ale szybko umorzyła sprawę wobec braku dowodów. Dziewczyna zgłaszała na policję, że gwałciciel nadal ją nęka i prześladuje zarówno na portalach społecznościowych, jak i na ulicy, i wszędzie gdzie ją spotykał. Policja nie reagowała. To byłoby niepoprawne politycznie. Odbiegałoby od tego co proponują politycy i media. Ma być tak jak nam poprawnie to tłumaczą w mediach i nie wolno myśleć jak w rzeczywistości jest. Policja nauczyła się pobłażać imigrantom, nie reagować, bo każdy policjant reagujący na imigranta, może zostać uznany za ksenofoba, rasistę, faszystę i oczywiście stracić pracę. Jak się okazuje, w Szwecji umarza się średnio około 13 zgłoszeń o popełnionych gwałtach.. dziennie. Po prostu bezkarne łowy dla muzułmańskich apostołów islamu. Załamana bezbronnością Angelica popełniła samobójstwo. Jak można to przeczytać na stronie annur. Jeszcze gorsze bezprawie było w czasach sędziów, gdy doszło do strasznego przestępstwa w Gibea. Ludzie, którzy stanęli przed domem starca z gór Efraima, chcieli zgwałcić lewitę. Morze Martwe, które swoją martwotą i zapadliskiem, stało się monumentem przyrody, ostrzegającym przed pomstą Boga, leżało wcale niedaleko Gibea. Chyba mieszkańcy Gibea wiele razy widzieli morze bez życia i znali zgliszcza Sodomy, a jednak nie wzięli sobie do serca losu Sodomy, bo chcieli popełnić czyn sodomitów. Winni takich czynów zaliczani są w Nowym Testamencie do grzeszników najohydniejszych, o czym możemy przeczytać w Pierwszym Liście do Tymoteusza, w pierwszym rozdziale, w 10 wierszu. I do takich, którzy na pewno nie odziedziczą Królestwa Bożego - I List do Koryntian 6;9. Otóż ich czyn, a właściwie zamiar, to był grzech Sodomy i stąd jest nazywany sodomią. Trzeba podejrzewać, że nawet ta kobieta była tak maltretowana w sposób analny. Trudno czytać ten tekst bez wstrząsu. Trudniej jeszcze zrozumieć paniczne zachowanie lewity, ale czy łatwiej jest zrozumieć to co dzieje się z Kościołem? Łatwo nam się oburzać na lewitę sprzed 3 tysięcy lat, a czy nie powinniśmy się oburzać na gwałcenie Kościoła, gwałcenie doktryny, gwałcenie praw moralnych, gwałcenie liturgii, gwałcenie wszystkiego co Boskie? I jeszcze ten precedens - Abu Zabi. Deklaracja, którą można uznać za sprzedanie Chrystusa za 30 srebrników. Akurat w tym mieście, tak właśnie w tym mieście, w którym Franciszek podpisał sprzedajną deklarację, znajduje się sprzedany obraz Leonarda da Vinci zatytułowany Salvator Mundi – Zbawiciel Świata. Najdrożej sprzedane dzieło sztuki, 400 mln dolarów nie licząc premii dla sprzedającego. Chrystus sprzedany za 400 mln w Abu Zabi i Chrystus sprzedany przez Franciszka w deklaracji. Co za zbieżność. Portret Chrystusa został sprzedany saudyjskiemu księciu, Badera bin Abdullaha bin Mohammeda bin Farhana as-Sauda i właśnie w tym mieście podpisano deklarację, którą prof. Jacek Bartyzel słusznie nazwał herezją i to samo stwierdził Josef Seifert. Tak również zostało to sformułowane w liście otwartym teologów i duchownych z tego roku. Jest to jawne pogwałcenie pierwszego przykazania Bożego Prawa i należnej Panu Bogu wyłącznej czci. Bóg nie chce być czczony obok innych bożków, lecz tylko przez Jezusa Chrystusa i tylko w Kościele. Tak, na to trudno się nie oburzać.., czy oburzać? Lecz kogo dziś interesuje pierwsze przykazanie? Mamy tu do czynienia z cudzołóstwem duchowym. Nic więc dziwnego, że pochwala się również cudzołóstwo i dopuszcza do komunii żyjących w cudzołóstwie. Skoro obraz Salvator Mundi został sprzedany, to czemuż nie przykazanie? Przykazanie wyryte na kamieniu, symbol Tradycji, Prawa Bożego oraz filar doktryny. Swego czasu szef watykańskiej Rady ds. Tekstów Prawnych kardynał Coccopalmerio oznajmił, że osoby w ponownych związkach, a także żyjące w wolnych związkach, jeśli nie są w stanie nie cudzołożyć, czyli żyć we wstrzemięźliwości, to mogą przystępować do komunii. Nic dziwnego, że tak twierdził, bowiem sam nie mógł odróżnić mężczyzny od kobiety, kiedy policja watykańska przyłapała go na gejowskiej orgii i posiadaniu koksu.. Autor albo autorzy Księgi Sędziów, chcieli doprowadzić czytelników do oburzenia i wstrząsu i udało się im. Proszę zwrócić uwagę, że w tekście podkreślono, iż przybysz mieszkający w Gibea, był starcem. On zachowywał w swym pobożnym charakterze relikt wygasającej gościnności, a szczególnie gościnności wobec lewitów, pokolenia kapłańskiego. Natomiast nowe pokolenie było już całkowicie zepsute i hybrydyczne. Starzec wracał do domu ze swojej pracy, późnym wieczorem, a więc był pracowitym człowiekiem. Wieczór to granica dla ludzi powracających z pracy, którzy są gorliwi i nie domagają się od Boga niczego, gdyż Bóg ich darzy wszelkim dobrem. Ale wieczór to też granica nieludzi, bestii postczłowieczeństwa, demonicznych postaci, którzy zatracili w sobie człowieczeństwo. Dlatego psalm nie nazywa ich ludźmi, lecz lwami, zwierzami. Tacy wychodzą wieczorem na żer i mają bezczelne roszczenia wobec Boga, by im dał na pożarcie cokolwiek, jak to mówi Psalm 104. Oto w tym psalmie czytam, od 20 wiersza: „Mrok sprowadzasz i noc nastaje, w niej krąży wszelki zwierz leśny. Lwiątka ryczą za łupem, domagają się żeru od Boga. Gdy słońce wzejdzie, wracają i kładą się w swych legowiskach. Człowiek wychodzi do swojej pracy, do trudu swojego aż do wieczora.” Wydaje się, że był to jeden, jedyny ludzki człowiek, pracowity i życzliwy, gościnny i przestrzegający Bożego Prawa w Gibea. Skoro tylko on jeden jedyny wracał tego wieczoru do domu z pracy na polu. Reszta? Większość oddawała się lenistwu i rozpuście, pijaństwu i żądzy oraz przemocy. A jak wyglądają dziś ulice miast wieczorem? Ulice? A co dzieje się w wytwornych salonach? Mieszkańcy Gibea byli próżni i leniwi. Nie mogący pochwalić się żadnymi cnotami. Dlatego zapewne chwałę swoją upatrywali w tym, czego powinni się wstydzić. W nagości i zmysłowym makijażu, przebieraniu się w inną płeć i strojeniu się dla samoubóstwienia. Celebryci z Gibea chcieli poznać lewitę, zedrzeć z niego szaty i napawać się jego kapłańskim ciałem. Szokujące. Ale nas nie szokuje już fakt, że Anna Wintour i Donatella Versace udały się do Watykanu, by móc wypożyczyć watykańskie stroje na Met Gala, rok temu w 2018 r. Chciały poznać święte szaty i je zademonstrować oraz zyskać w nich inspirację dla sfory celebrytów, a raczej cerberów, którzy mieli nieodpartą żądzę napawania się świętościami, w tym szatami noszonymi przez Jana Pawła II. Obydwie panie spotkały się z kardynałem Gianfranco Ravasim i zyskały jego przychylność oraz zgodę i oto mamy następną transakcję, bez podania kwoty srebrników. Starcze, po co ci to było przed śmiercią? Gdy przyjdzie Pan, to pieniądze tych fałszywych pasterzy okażą się bezwartościowe, a banki w jednej chwili staną się pustymi gmachami z czarnymi oczodołami komputerowych ekranów. Różnego typu gale, pokazy, garden party, festiwale, melanże, to nic innego tylko okazja do celebrowania i usprawiedliwiania lenistwa i próżności, podszytej zmysłową ekscytacją. Domena zezwierzęconych ludzi, którzy nie przyjmują do wiadomości, że są już starzy. Na wystawie zaprezentowanych zostało wiele eksponatów, również szat. Znalazł się m.in. ornat JPII, w którym pojawił się na Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu w 1997 r. Na tę imprezę wypożyczono aż 150 eksponatów oraz relikwii z Watykanu. Rihanna, ustylizowana na papieża, sprawdzała jak szeroki ma rozkrok, w dość wąskiej i nazbyt krótkiej mini. I czuła się wybitnie dobrze w papieskiej stylizacji, bez skrępowania pozując na tle świętych szat, które miały przez wiele lat wykorzystanie tylko do jednego celu, dla chwały Boga. Celebrytki i celebryci jak Kim Kardashian, Amal Clooney albo Kate Perry w skrzydłach anioła, parodiowały kapłanów, biskupów, papieży, Matkę Najświętszą, a nawet Chrystusa. Wszystko za błogosławieństwem kardynała Dolana, który roześmiany fotografował się z gibkimi ciałami. Czy to kogoś oburza? Ależ nie! Teraz potrzeba wyjść do świata, ewangelizować, zwłaszcza bluźnierców i bezczeszczących. Oczywiście ewangelizować bez nawracania, bez prozelityzmu, po prostu ewangelizować milczącym uśmiechem kardynała Dolana i dialogować. Nikogo to nie oburza. Lana Del Rey jako Matka Najświętsza z sercem przebitym sztyletami i Jared Leto w koronie cierniowej nie przeszkadzały kardynałowi Dolanowi. Zapewne sfotografowałby się wymieniony hierarcha chętnie na tle Ikony Jasnogórskiej z tęczowym nimbem. Pewien tygodnik wszeteczny nawet powoływał się w związku z tym zbezczeszczeniem na powszechny autorytet, koryfeusza opinii teologicznych, mianowicie Jamesa Martina, dowodząc słuszności tęczowego nimbu. Sam James Martin też promował 14 grudnia 2017 r. zbezczeszczone przedstawienie Matki Bożej z Guadalupe, namalowane przez pozbawioną nawet złudzeń talentu Yolanda Lopez. Na płótnie wypaćkanym przez Lopez, postać Madonny podnosi spódnicę i ukazuje uda, a w prawej ręce wymachuje wężem. Dla Jamesa Martina to piękny obraz wyrażający ideał współczesnej kobiety i sugerował, że Maryja z Nazaretu żyła w sposób daleki od ideału. Rzeczywiście 12 grudnia jest święto Matki Bożej z Guadalupe, a on już dwa dni później zachwycał się bluźnierczym przedstawieniem Madonny ukazującej uda. No, ale przecież uważa ten ulubieniec Franciszka, że idealnym sposobem na miłość jest.. koprofilia. Tak. Na obrazie Lopez przedstawiła kobietę, mającą uchodzić za Madonnę z Guadalupe, depczącą Anioła i trzymającą w ręku węża jako symbol, no cóż, delikatnie mówiąc falliczny. Raz po raz wizerunki Matki Najświętszej są bezczeszczone, jak np. Ikona Matki z Jasnej Góry, której reprodukcje z tęczowym nimbem były nalepiane na śmietnikach. Albo może plakat wywieszony na fasadzie Uniwersytetu we Freiburgu, przedstawiający Matkę Boską w formie waginy, z tytułem Maria Vulva, oczywiście za pozwoleniem rektora kościoła uniwersyteckiego o. Eberharda Schockenhoffa i abpa Freiburga Stefana Burgera, oczywiście powołując się na tolerancję. Ostatnimi laty słowa tolerancja i przemoc stały się synonimami. Podobnie jak dzieło sztuki i bluźnierstwo. Oto ideały nowego pokolenia i różnego rodzaju Piana Rich teologii. Tak więc coroczna impreza, Met Gala, o napuszonej nazwie, charytatywna, w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, została zaszczycona także przez Rosie Huntington Whiteley ze złotą aureolą, która miała ją upodobnić do Niepokalanej. Oczywiście była też emerytowana madonna, jako madonna śpiewająca w habicie franciszkańskim. Modelka Vicotria Secret - Stella Maxwell, pojawiła się w sukni, również z wizerunkami Maryi. Więc te wszystkie panie, pewnego dnia mogą żałować tego wszystkiego i pragnąc przyoblec się w Chrystusa. Ale czy Chrystus zechce być dla nich okryciem, za zbezczeszczenie Jego Matki? Kto z nas pozwoliłby sobie na takie obrażanie własnej matki? Oby każda z nich miała taką łaskę, jak godna prawdziwego podziwu i szacunku Patrycja Hurlak, która mówi o sobie: nawrócona wiedźma. Rzadko która kobieta zwraca się do Boga, po zakosztowaniu smaku bezczeszczenia i cudzołożenia. Czy tak było też z nałożnicą lewity? Nie wiemy, bo milczała. Ale nie możemy odczytywać tego tekstu jako relacji policyjnej z gwałtu dokonanego przez jakiegoś Samira, czy Adnana, tylko jako swoistego przesłania, scenariusza, przewidzianego przed 3 tysiącami lat i realizującego się w naszych oczach w sposób globalny. Historia lewity i jego żony przekłada się bowiem w naszej epoce jako niepokojąca wskazówka, rodzaj nie do końca zrozumiałej, tragicznej metafory. Byśmy mogli wiedzieć co dzieje się teraz naprawdę. Co jest aż trudne do zrozumienia. Bywają takie nawrócenia, które wstrząsają. Kiedy aktorka, żyjąca bez ślubu, nagrywa filmy nie stroniące od pochwały dla cudzołóstwa i bez ubrania pozuje do czasopism i nagle dowiaduje się, że ma raka trzustki, zaczyna prosić z różańcem w dłoni o to, by ją zawieźć do wnętrza kościoła na wózku, byleby do progu świątyni. No tak, to jest godne szacunku. Trzeba zdążyć, doprawdy, do progu kościoła, zanim się zejdzie z tego świata. I wyspowiadać się, choćby nawet u takiego kapłana, który z nardem ma tyle wspólnego co perfumy Shalini z pewną piwnicą w mieście Łodzi. Ale żona lewity nie zdążyła. Kobieta dowlekła się do progu domu, ciągle będąc na zewnątrz. Dopiero nad ranem była już blisko, a synowie Beliala znikli wraz ze wschodem słońca. Byli doprawdy miłośnikami ciemności. Jak zresztą większość populacji z naszej epoki, która ożywia się na ulicach wielkich miast dopiero po zapadnięciu zmroku i idzie spać gdy słońce wschodzi. Jak wampiry. Synowie Beliala. Belial, czy też Beliar, tłumaczy się to imię, imię - nie imię, jako nic niewart, albo zniszczenie użyteczności. Jest to najczęstsze określenie szatana, z pism z Qumran. Lewita stanął w drzwiach otwartych i prosił, by kobieta wstała, ale ta nie mogła stanąć na nogi. Życie z niej uchodziło. Wtedy posadził ją na ośle, a może nawet przerzucił przez osła i wrócił do własnego domu. W domu prawdopodobnie okazało się, że kobieta w czasie drogi zmarła. Więc on wziął nóż. Poćwiartował ją na 12 kawałków i rozesłał po całym Izraelu, przez wysłańców, z relacją o zdarzeniu i pytaniem. Czy kiedykolwiek coś takiego miało miejsce w Izraelu od dnia pierwszej paschy? Cały naród wstrząśnięty i oburzony wysłał swoje wojska do Mispa, gdzie zebrała się armia mścicieli. Nie było tylko pokolenia Beniamina i Jabeszytów. Tam lewita jeszcze raz opowiedział całą historię. Wszyscy jednomyślnie postanowili dokonać pomsty. Ale dano jeszcze beniaminitom ostatnią szansę. Zażądano, by wydali tych mężczyzn z Gibea, którzy dopuścili się tego bezeceństwa, nazwanego po hebrajsku, zimmah. Zimmah, zamach, to tyle co złowroga zbrodnia, taki nikczemny cel, ale też haniebna myśl. Beniaminici zamiast wydać zbrodniarzy, zebrali się w Gibea. Wśród nich byli ludzie nie używający prawej ręki w walce, byli mańkutami i procarzami. Byli szczególnie niebezpieczni. Doszło do bitwy, w czasie której zdesperowani beniaminici bronili się bardzo dzielnie i dopiero na skutek zasadzki doszło do ich klęski, a Gibea zostało zdobyte. Tylko 600 mężów mogło się schronić na pustyni, na wysokiej skale Rimmon, gdzie pozostawali przez 4 miesiące. Dziwne. Tyle samo czasu ile nałożnica lewity była u ojca. Gibea i wszystko co zostało w tym miasteczku zostało zniszczone i spalone. Wszystko było skażone bezeceństwem, więc nie brano łupów. Po bitwie jednak, Izraelici przerazili się. Ponieważ Beniaminowe pokolenie znalazło się na krawędzi unicestwienia. Zostało bowiem tylko tych sześciuset. Izraelici więc zdecydowali zawrzeć z nimi pokój. Z tą garstką, która ocalała. Sprawdzili też dokładnie, z którego miasta nie przysłano kontyngentu mścicieli. Okazało się, że z Jabesz w Gileadzie nikt nie przyszedł. Wysłano więc tam oddział wojska, który wybił wszystkich i sprowadził 400 dziewic, które dano tym beniaminitom za żony. A ponieważ złożono przysięgę, że nikt z Izraela nie da za żonę beniaminitom swojej córki, poradzono tym pozostałym dwustu, by porwali młode kobiety z Szilo, w czasie święta winobrania i tak się stało. Księga kończy się zadziwiającym epilogiem: „W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to co było słuszne w jego oczach.” Dziś przetłumaczylibyśmy może ten wiersz inaczej. Obowiązywała etyka sytuacyjna, każdy oceniał swoje czyny wg swojego sumienia. Gdyby nawet był król, ale by mówił: każdy niech sobie postępuje wg tego co jest słuszne w jego oczach. To byłoby tak jakby króla nie było. Ewa Polak-Pałkiewicz świetnie to ujęła. Pisała: „Ze względu na hierarchiczny charakter Kościoła, przełożony reprezentuje samego Boga. Jest tylko jeden wyjątek od tej reguły: gdy przełożony nakłania do grzechu. Nic i nigdy nie może wtedy zmusić osoby duchownej – ani też świeckiej – do okazania posłuszeństwa.” Olbrzymia liczba duchownych twierdzi dziś bowiem, że papież Franciszek upoważnił ich do udzielania komunii świętej rozwodnikom żyjącym w nowym związku cywilnym. Interpretacje te wskazują, że adhortacja zalegalizowała rozwody w Kościele. Potwierdza to list Franciszka do biskupów Argentyny, w którym wprost potwierdza on, że dobrze zrozumieli główną myśl papieskiego dokumentu udzielając Najświętszego Sakramentu rozwodnikom, którym go do tej pory, przynajmniej oficjalnie, nie udzielali. Ciało Pańskie jest więc rozrzucane gdzie popadnie, bo ci którzy je bezczeszczą powołują się na posłuszeństwo przełożonemu. Niektóre wystąpienia konferencji biskupów np. biskupów Malty, i w dużej części episkopatu Niemiec, Filipin, Argentyny i gdzie indziej, potwierdziły, że dostęp do sakramentu Eucharystii powinien być pozostawiony osądowi sumienia każdego człowieka. Powtórzmy. „W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to co było słuszne w jego oczach.” Oto starożytna wizja odstępstwa. Odstępstwo w Kościele niestety ma się zacząć od samej góry. To znaczy, że ten który miał dzierżyć władzę, w istocie rzeczy wyrzeknie się tej władzy. Dopełni odstępstwa od mandatu papieskiego w sposób niezauważalny. Papież Jan XXIII zdecydował się nie upubliczniać sekretu fatimskiego, który dotyczył właśnie odstępstwa, które ma się rozpocząć od samej góry. Kardynał Alfredo Ottaviani ze Świętego Oficjum, powiedział pewnemu reporterowi, że 3 tajemnica z Fatimy została odłożona na dno, na dno archiwów watykańskich. Sekret fatimski na dno, a odstępstwo zaczyna się od szczytu. Co usłyszał Dietrich von Hildebrand z ust księdza Mario Boehma? Usłyszał, że tajemnica fatimska nie została do końca upubliczniona, bo zawierała wieść o infiltracji Kościoła od samej góry. Oczywiście chodzi o infiltrację przez ludzi oddanych ciemności. Ciekawy jestem jaka byłaby opinia Belli Dodd o filmie pana Sekielskiego.. Nie było króla w Izraelu. Każdy robił co chciał. Ale choć nie było króla w Izraelu, to był jeszcze Bóg. Bóg, który już sądzi na ziemi. Zanim ostatecznie osądzi między Niebem, a piekłem. Nie wolno nam myśleć ze spokojem, że jakoś to będzie i Bóg nie będzie pamiętał o krzywdach, których dopuściliśmy się na innych ludziach. Ale powinniśmy pobudzać się do skruchy, dopóki jest ona możliwa, na tej jęczącej od przewrotności ludzkiej ziemi. Tak, wiem o tym dobrze, że niegasnąca skrucha jedynie gasi ogień przyszłego czyśćca. Wydaje się, że nie ma Boga. Ale tak naprawdę, tak naprawdę.. tylko nam się wydaje. Nie brakuje Jego wnikliwego spojrzenia na ziemię i widzi nawet od wnętrza nas. Nawet to czego w sobie nie dostrzegamy i nawet to co sami o sobie nie chcemy wiedzieć, albo o co się nie podejrzewamy. Kiedy brakuje władcy chaos wkrada się wszędzie. Kiedy brakuje wiarygodnego autorytetu świat szaleje. I właśnie dziś mamy takie położenie. Nie ma nikogo, kto by mógł stawić czoła szaleństwu, jakie ogarnął świat. Ba, nawet Kościół. Oto nawet papież, nawet jeśli był papieżem, w co wielu ma wątpliwości, sam siebie zdetronizował. Zaprzeczając swoimi wypowiedziami i postępkami, definicji papieża jako świadka Chrystusa, który ma obowiązek umacniać w wierze, strzec doktryny i nie zmieniać nic z pryncypiów moralności ewangelicznej. On wyraźnie nie chce być stróżem Prawdy. Nie chce być stróżem Objawienia, a szczególnie praw moralnych. Jednego dnia mówi, że nie powinno się udzielać komunii protestantom. Drugiego dnia mówi, że episkopat Niemiec dobrze wybrał, zezwalając na to, a w końcu mówi, by episkopaty same decydowały. Ktoś, kto nie ma już nic wspólnego z Prawdą i to Prawdą osobową w Chrystusie może sam sobie przeczyć nieustannie. Wszystko jest płynne. Taka sytuacja może zaistnieć jeśli ktoś zachorował psychicznie. Kiedyś kanoniści uważali, że oprócz śmierci i abdykacji, papieska godność może również zostać utracona, przez popadnięcie w pewien stan choroby umysłowej, który prawnie jest równoważny śmierci. Jak również wskutek jawnej i uporczywej, nieodwołanej mimo upomnień, herezji. W tym ostatnim przypadku papież natychmiast traciłby swoją godność i władzę. Nawet bez ogłaszania żadnego wyroku. Ponieważ Stolica Piotrowa przez nikogo nie może być sądzona. Po prostu papież, popadając w herezję, przestaje być natychmiast członkiem Kościoła. Ten kto nie jest członkiem społeczności, nie może być rzecz jasna jej głową. Pisał tak nawet Udalricus Beste kilkadziesiąt lat temu. W znanej adhortacji z 2016 roku Franciszek odniósł się do problemu relacji między praktyką życia moralnego katolików, a Prawem Bożym. Dokonał pokątnej promocji, potępianej jeszcze przez JPII i Benedykta XVI, etyki sytuacyjnej, wynikającej z proporcjonalizmu. Obwieścił, by każdy katolik w swoim subiektywnym sądzie, mniej lub bardziej dojrzałego sumienia, podejmował samowolną decyzję, czy dana ogólna norma go obowiązuje, czy też w swoistej sytuacji zupełnie można ją zlekceważyć. To znaczy każdy sam sobie decyduje czy coś jest grzechem czy nie. Pięknisiowie z Gibea co prawda o tym rozstrzygnięciu nie wiedzieli, ale dokładnie w tym samym duchu uważali, że to nic złego, że nic złego się nie stanie. Skoro oni nie uważają tego za zło, co chcieli zrobić temu lewicie. Zmiana praktyki oceny moralnej np. cudzołóstwa, czy zdrady małżeńskiej jest już w większości parafii katolickich sprawą nieistotną. Ale tym razem nauczanie Magisterium naznaczone zostało bezeceństwem. Skoro na pytanie maltańskiego biskupa, czy powinno się udzielać komunii rozwiedzionym i trwającym w nowych związkach, odpowiedział Franciszek: „Tekst jest bardzo dobry i dokładnie przekazuje rozdział 8 Amoris laetitia. Nie ma innych interpretacji.” No cóż. Nie ma. 08 stycznia 2017 r. dwaj biskupi maltańscy ogłosili, że zgodnie z wytycznymi papieskimi osoby po rozwodzie i trwające w związkach drugich mogą przystępować do komunii świętej, jeśli tylko zechcą taką decyzję podjąć samodzielnie. Precedens. Wydaje się tylko naruszać dotychczasową etykę. W istocie działa tak, jak wypuszczenie królików do ogrodu. Także nie wydaje się to grozić zagładą wszystkich roślin. Wolna amerykanka. No cóż, w owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to co było słuszne w jego oczach. Okazało się więc, że rozstrzygnięcie z dokumentu Familiaris Consortio JPII z 1981 roku, mówiące, że dostęp do sakramentów jest możliwy dla ludzi żyjących w drugich związkach po rozwodzie, tylko wtedy gdy żyją w czystości, że to już nie jest aktualne. Jeśli dwóch papieży mówi w zasadniczej kwestii zupełnie coś przeciwnego, to jeden z nich jest kłamcą. Który, to chyba nie trzeba wskazywać. Rozstrzygnięcie Franciszka przypomina pomysł Thomasa Austina z 1859 r., kiedy podjął decyzję wypuścić 24 króliki na równinach Australii. W ciągu kilkudziesięciu lat króliki doprowadziły do katastrofy ekologicznej. Nawet na wirus myksomatozy uodporniły się i dopiero poradzono sobie z nimi w 1996 r. za pomocą innego jakiegoś bardzo zmutowanego wirusa. Sto lat walki z króliczkami. Kiedy więc słyszę, że komunia ma być udzielana tylko w pewnych wypadkach, po długim towarzyszeniu i tylko za zgodą kapłanów, to myślę: ile lat trzeba będzie później zwalczać króliczki, które z tego rozstrzygnięcia się rozmnożą. I to jeszcze z inicjatywy kogoś, kto z niechęcią mówi o katolickich matkach, które nie powinny się rozmnażać jak króliki. Nic, tylko piekło może być gorsze od zdeprawowanego kapłana, a od arcykapłana służącego temu światu czy piekło jest gorsze? Jeszcze w 90-tych latach kardynał Luigi Ciapi, zaufany ekspert teologiczny aż 5 papieży ujawnił tę część tajemnicy fatimskiej, której Watykan nigdy nie upublicznił, ze względu na wstrząsające treści. Kardynał Ciapi, jeden z nielicznych, którzy mieli wzgląd w całość tajemnicy fatimskiej, napisał w liście do profesora Baumgartnera z Salzburga w 1995 r., rok przed śmiercią, następujące słowa: „W 3 tajemnicy fatimskiej jest przewidziane m.in., że wielka apostazja w Kościele rozpocznie się od samej góry”..