Co się zdarzyło w Gibea cz. IV Księga Sędziów, 19

Co powodowało największy ból duszy i smutek, wyciskający łzy z oczu Pawła? Czy to, że był więziony przez władze rzymskie, biczowany w synagodze, atakowany przez motłoch w Efezie, szczuty psami? Przeczytajmy jego listy, a zobaczymy, że z prześladowań to się nawet chlubił, nie przynosiły mu największej troski i przygnębienia. Prześladowanie nie było tym co go osłabiało i sprawiało, że wbrew proroctwom, udał się do Jerozolimy wiedząc, że czeka go tam początek końca życia. Byli to raczej fałszywi nauczyciele oraz fałszywi prorocy, próbujący uwodzić wspólnoty w Galacji, albo w Koryncie, czy nawet w Tesalonikach, które Paweł wskrzeszał z grzechu bałwochwalstwa, rozpusty i zwyrodnienia moralnego. Ale jego wspólnoty, jeszcze za jego życia były zalewane przez zwyrodnialców i niewidzialny nóż je rozczłonkowywał. Co może smucić dobrego katolika dziś? Szczególnie tego, który kocha Kościół? Nie, rzucanie na nas kamieniami z zewnątrz, ale rozcinanie nas od wnętrza. Decentralizacja w Kościele może oznaczać schizmę. A schizma to cięcie nożem i ćwiartowanie. Nie będziemy już mieli jednego Kościoła. Jednej interpretacji doktryny, ale Kościół w kawałkach. W najlepszym wypadku Kościoły lokalne będą inne, bo będą kierowane przez konferencje episkopatów danego kraju, ale będą już tylko z nazwy miały słowo: „katolicki”. A dla mnie? Kto jest w centrum uwagi? Myślę, czy coś się zmieniło kiedy zacząłem sprawować Eucharystię patrząc twarzą w twarz w Jezusa, zamiast wpatrywać się w ludzi, jak im zasłaniam Boga stojąc w centrum prezbiterium. Ksiądz Nicola Bux wskazał na zepchnięcie w liturgii na boczny tor aspektu adoracyjnego. Pisał: “Adoracja oznacza, że ludzie przychodzą do kościoła, by uznać swego Pana i oddać Mu cześć. Jest to rzecz podstawowej wagi. Jeśli tego brakuje, może się zdarzyć wszystko.”-podkreślił. Zwrócił też uwagę, że przykładem błędu posoborowego jest usunięcie z centralnego miejsca Najświętszego Sakramentu, który często znajduje się teraz w bocznej kaplicy, a postawienie w centrum tronu. Dla kogo? Dla kapłana.. Bux mówi: “Na to Sobór nigdy nie pozwolił. Doszło do tego na zasadzie stopniowych ustępstw: najpierw usunęliśmy z centralnego miejsca Pana Boga w Najświętszym Sakramencie, a Jego miejsce zajęliśmy my, duchowni. I to w okresie, gdy my, kapłani, nie mamy się czym pochwalić.” Święty Jan Eudes w książce “Kapłan, jego godność i obowiązki” napisał: “Kiedy Bóg gniewa się na swój lud zsyła mu jako karę złych kapłanów. Ale to było dawno, ktoś powie. A więc niedawno temu, biskup Guglielmo Borgethii, który jest koadiutorem w diecezji Albenga-Imperia, posiadający od papieża Franciszka specjalne uprawnienia, powiedział publicznie tak do wiernych: “Nie życzę sobie adoracji Najświętszego Sakramentu”. Najbardziej widoczną oznaką Bożego gniewu i zarazem najstraszliwszą karą, jaką może on wymierzyć światu jest sytuacja, kiedy pozwala On, by Jego lud wpadł w ręce ludzi, którzy są duchownymi bardziej z nazwy, niż z uczynków. Kapłanów okrutnych jak wilki drapieżne. Ludzi, którym brak miłości i oddania powierzonej im owczarni. Gdy Bóg zezwala na takie rzeczy, jest to bardzo konkretna oznaka, że gniewa się On na swój lud. Dlatego właśnie woła On nieustannie do chrześcijan: powróćcie o zbuntowane dzieci, a dam wam pasterzy, pasterzy wedle serca Mojego. Jeremiasz 3.14-15. Tak więc nieprawości w życiu kapłanów są chłostą wymierzoną ludowi, w konsekwencji jego grzechów. Spaczenia kapłanów, o których się słyszy, doprowadzą w końcu do takiego zmniejszenia ich liczby, iż ludzkość nie będzie znajdowała już ujścia dla swojego zła w konfesjonałach i uświęcenia siebie w Eucharystii. Wtedy, a jest blisko ten czas, dojdzie do czegoś gorszego niż to, o czym czytamy w Księdze Sędziów. Jak bardzo nie czuję się na tym świecie u siebie. Jak bardzo ten świat jest smutnym i złowrogim. Jak rzadko można spotkać ludzi gościnnych, na sposób miły Bogu. Jesteśmy obcymi na ziemi i nie dziwmy się nieoczekiwanym zwrotom wydarzeń. Napisano w rozdziale 19, w 22 wierszu, że właśnie lewita i starzec radowali się aż w sercach, gdy nagle usłyszeli krzyk i uderzanie w drzwi pięściami, które ich zatrwożyły. Radość lewity i starca była niewinna. I nagle została przerwana przez bestie, nie potrafiące powstrzymać się przed winą. Ta sytuacja wskazuje nam, jak niepewne w tym świecie są wszystkie nasze przyjemności i radości. W chwili, kiedy jesteśmy tak bardzo zadowoleni z naszych przyjaciół, nagle jesteśmy zaskoczeni bliskością naszych wrogów. Nie bądź pewny, że właśnie ta godzina spokoju, którą teraz przeżywasz, przedłuży swój spokój o następną godzinę. Możesz być strasznie zaskoczony za 60 minut. Ciarki przechodzą mi po skórze. Podobnie jak Paweł Apostoł, również Piotr Apostoł, w swoich dwóch listach nie użalał się nad sobą. Nie zaczynał swoich pism od opisywania swych marzeń. Nie uwrażliwiał adresatów na problemy z klimatem. Nie ogłaszał składek na budowę schronisk dla bezdomnych kotów. Nie podpisywał żadnych deklaracji z Wespazjanem w sprawie podatku od latryn rzymskich. Piotr, Paweł pisali listy, które w jedną godzinę mogą odmienić twoje postrzeganie świata. Przeczytajmy te wstrząsające listy. Piotr nie mówił Korneliuszowi, by szanował swój rzymski politeizm i liczył na zbawienie modląc się do Jowisza, albo Marsa. On go nawrócił na chrześcijaństwo. Ale święty Piotr cierpiał nad szydercami, którzy wtargnęli do Kościoła i pod pozorami religijności przynieśli ze sobą perwersję i herezję. Tak samo pisał święty Juda. Z trudnością, jak to się wyczuwa w tekście, powstrzymując się od rzucenia na nich klątwy, wspomniawszy przykład Michała Archanioła. Podobnie z miłością, ale i jednoznacznością, św. Jan w swoich listach, nie przestrzegał przed Rzymianami i ich tyranią, ale przed Antychrystami, którzy wg niego wykluli się w gnieździe chrześcijaństwa ze żmijowych jaj, w łonie Kościoła. Masoneria nie jest najgorszym wrogiem, lub agresywni rabini z radykalnych odłamów judaizmu, czy też ekstremalni islamiści. Przecież Mahomet, w odróżnieniu od Jezusa nie przekazał nikomu swojego autorytetu, by ktoś w Jego imieniu coś mówił. Od śmierci Mahometa Allah nie przemawia, nie wtrąca się, niczego nie objawia. Nie ma się też co bać cherlawego new agu, albo roszczeniowych homoseksualistów, albo zdemonizowanych demoralizatorów, albo przywódców innych religii, czy nawet ateistów, hinduistów, sekt, okultystów, satanistów, tak bardzo jak 5-tej kolumny.. Zdrada zaskoczyła nas w najmniej oczekiwanym miejscu. Jak lewitę zaskoczyła ohyda w mieście, po którym spodziewał się schronienia. Mamy więc wojnę hybrydową w Kościele. Oto dochodzi do cięcia. Części, po części doktryny, kawałek po kawałku, prawda po prawdzie, doktryna po doktrynie, dogmat po dogmacie, tradycja po tradycji, odcinane jak plastry. Jest napięcie i może się to skończyć fatalnie dla tych, którzy sami wymazali słowo grzech ze swojego słownika i trwają w posłuszeństwie zwodzicielowi, który podaje się za Apostoła. Natomiast skończy się ta wojna zbawczo dla tych, którzy nie dali się oderwać od czystej nauki Ewangelii, Tradycji i Chrystusa. Tam, gdzie jest cudzołóstwo, tam jest herezja. Tam gdzie jest herezja jest też perwersja. Gdzie jest perwersja, tam wcześniej czy później dojdzie do rzezi. Zawsze byli jacyś pseudoapostołowie. Jak np. wiele lat temu enigmatyczny watykański hierarcha Bugnini, który poćwiartował liturgię katolicką i wmówił wszystkim, że jest to progres. Makiawelista, o pozornie najlepszych intencjach. Człowiek, który potrafił zawsze postawić na swoim i powiedzieć co innego niż miał na myśli oraz usprawiedliwiać się wymówką, że nie można wyrywać wypowiedzi z szerszego kontekstu. Albo dwom osobom mówił zupełnie co innego, by każdą z nich omotać. Skąd my to znamy? W wywiadzie z 1996 roku Dom Alcuin Reid zapytał kardynała Sticklera czy wierzy, że Bugnini był masonem i że z tego powodu Paweł VI odprawił go aż do Iranu? Nie, odparł kardynał. Było coś znacznie gorszego. Jednak jego eminencja Stickler odmówił ujawnienia co to było to coś o wiele gorszego. Bywały pośród hierarchów dziwne zgony, jak na przykład zdarzyło się to kardynałowi Daniélou, którego znaleziono w domu u pani o felietonowych obyczajach. Oscar Rodriguez Maradiaga z Hondurasu, który co jakiś czas nie wie co zrobić z 35 tys. euro, udzielił hiszpańskiemu pismu El Mensaje wywiadu, w którym zadenuncjował, iż papież wyda nową konstytucję apostolską, która ureguluje funkcjonowanie kurii rzymskiej oraz jej relacje z konferencjami episkopatów. Dokument zastąpi dotychczasową konstytucję Pastor Bonus ogłoszoną w czerwcu 1988 roku przez świętego Jana Pawła II. Zapewne już nie będzie ekskomuniką wybieranie papieża przed konklawe. Tak, wybieranie papieża zanim pojawi się konklawe. Kardynał ujawnił, że pójdzie też do śmietnika piramidalna struktura władzy w Kościele, z papieżem na samym wierzchołku. Czyli pomysł Jezusa, jest już najwyraźniej zbyt przestarzały. Papież nie chce być papieżem? Już kiedyś to się zdarzyło w Ewangelii św. Jana w 18 rozdziale, Jezus aresztowany przez zgraję, przez kohortę strażników świątyni wraz z Judaszem, zapytany kim jest powiedział: Ja Jestem. Kiedy pytali Go, czy jest Jezusem Chrystusem, powiedział: Ja Jestem. Chwilę później w tym samym Rozdziale czytamy jak ktoś pyta, na podwórcu Kajfasza, Piotra czy ty jesteś ten i ten, on mówi: nie jestem, ja nie jestem. Otóż może się zdarzyć Apostołowi, że zaprzeczy sobie samemu, nie tylko Bogu. Kuria rzymska nie będzie już wg Maradiagi organem władzy ale służby. Jak to pięknie brzmi.. Może nawet służb specjalnych..Lepiej by brzmiało.. W sposób znaczący ma wzrosnąć rola episkopatów, ale to jest demagogia teoretyczna dla naiwnych i spolegliwych. W rzeczywistości episkopaty zyskają prawdopodobnie zupełnie nową władzę doktrynalną. Każdy episkopat sam sobie będzie wyznaczał interpretację dogmatów, nauczania, moralności, a potem pójdzie następny krok. Każdy katolik będzie sobie sam sędzią w sumieniu. Efekt domina ma za cel doprowadzić do procesu poćwiartowania integralności Kościoła. Ciekawe. Kto podsunął pomysł tej sekcji zwłok Kościoła? I trzeba znowu przypomnieć, że Franciszek w dokumencie Evangelii gaudium z listopada 2013 roku, napisał: “Nie uważam także, że należy oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata. Nie jest rzeczą stosowną, żeby papież zastępował lokalne episkopaty w rozeznaniu wszystkich problemów wyłaniających się na ich terytoriach. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej „decentralizacji”. Czyli poćwiartowania. Decentralizacja to nie będzie raczej, lecz pocięcie na kawałki korpusu Kościoła. Natomiast w Gaudete et Exultate z marca 2018 roku napisał: “Prawdę, którą otrzymujemy od Pana, możemy pojąć jedynie w sposób bardzo niedoskonały. Z jeszcze większą trudnością udaje nam się ją wyrazić. Dlatego nie możemy udawać, że nasz sposób rozumienia upoważnia nas do sprawowania ścisłego nadzoru nad życiem innych.” Nadzoru? Czy troski? O, jejku.. Najkrócej mówiąc: Róbta co chceta.. Rozpraszamy, albo ćwiartujemy wszystko na kawałki. Franciszek najwyraźniej ogłosił, że już nie ma w Kościele katolickim jednolitej doktryny. Niech sobie każdy wierzy w co chce. Deatomizacja. Po pierwszym Soborze Watykańskim w 1870 roku, ojcowie soborowi uznając Boskie pochodzenie dogmatu nieomylności papieża sformułowali go w następujących słowach: "Gdy Biskup Rzymu przemawia ex cathedra, to znaczy, gdy sprawując urząd pasterza (troskliwego pasterza) i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej obiecanej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, w jaką Boski Zbawiciel zechciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Dlatego takie definicje Biskupa Rzymskiego są niezmienne same z siebie, nie zaś na mocy zgody Kościoła." To co mówi Franciszek i to co jest napisane w tym stwierdzeniu, sformułowaniu jest sprzeczne. Papież jest wg tej definicji nieomylny tylko wtedy i aż wtedy, gdy definiuje jakiś dogmat ex cathedra, chodzi o to, że w ten sposób dba o jedność, a nie o rozczłonkowywanie Kościoła. O jedność Ciała Chrystusa, a nie o poćwiartowanie. A ciało jest właśnie rąbane na śmierć. Tak straszne to. Kiedy musisz podnieść swój miecz przeciw własnemu bratu. Ba, kiedy cios spada od kogoś, kto miał bronić przed ciosami. W jakim świecie będziemy za kilka lat? Na pewno w świecie bardzo podzielonym. W Kościele podzielonym. W zakonach podzielonych i skłóconych. W parafiach podzielonych. W skłóconych kapłanach. W walczących między sobą wiernych. W świecie, w którym mieszają się różne duchy. Już teraz z zakonów uciekają ludzie, by zaszyć się w pustelniach, bo czują co się święci. Kardynał Maradiaga poproszony o skomentowanie słów kardynała Gerharda Ludwiga Mullera, który w niedawno opublikowanym tekście usiłował przypomnieć co jest zagrożone w skarbach Kościoła, powiedział z ironicznym śmiechem: “Czytałem to i pomyślałem. Okey. Być może masz rację, a być może jej nie masz. Myślę, że go rozumiem. On musiał tak powiedzieć, ponieważ nade wszystko jest profesorem, niemieckim profesorem teologii. W jego mentalności istnieje tylko prawda i fałsz. Ale z drugiej strony powiedziałem sobie, mój bracie świat nie jest taki. Powinieneś być trochę bardziej elastyczny. Myślę, że musimy do tego dążyć, by rozumieć inne punkty widzenia, lecz on jest jeszcze na początku i słucha tylko swojego sztabu doradczego.” Maradiaga w tym wyznaniu dał wyraz temu, że błędem byłoby rozważyć rzeczywistość w kategoriach prawdy czy fałszu, czyli: tak i nie. To znaczy, że Jezus Chrystus mówiąc: “Mowa wasza niech będzie: tak, tak, nie, nie. A co ponad to jest pochodzi od złego”. Mateusz 5. 37., że ten Jezus, który tak powiedział, był za bardzo niemiecki.. i nie rozumiał innych punktów widzenia. Był za bardzo niemiecki, mimo żydowskiego pochodzenia.. I zbyt ciasny w swoich poglądach. Tymczasem w Credo jeszcze mówimy: “Wierzę w jeden, święty, powszechny (czyli katolicki) apostolski Kościół”. A teraz, już nie będzie jeden. Nie będzie już też święty, bo już jest zeświecczony, upodobniony do instytucji świeckich. Nie jest apostolski, bo nie ma celów apostolskich. Wszak misje i nawracanie zostały zdefiniowane jako prozelityzm. No i nie jest katolicki, nie jest powszechny tylko episkopalny, albo autokefaliczny, albo nawet indywidualistyczny lub nie wiadomo jaki..Np. w takiej niesławnej adhortacji Amoris laetitia mamy już szczelinę, która z dnia na dzień staje się wyłomem, a więc cięciem, które stanie się raną, raną która będzie krwawić i mnożyć inne rany. Udzielanie komunii rozwodnikom w powtórnych związkach nie ograniczy się do wyjątkowych wypadków, ale ogarnie całe Ciało Chrystusa. Właściwie już ogarnia. Obowiązujące w Kościele od wieków reguły przypomniane przez Jana Pawła II w Familiaris consortio mówiły o konieczności życia w czystości, jeśli się straciło komunię z małżonkiem, czy małżonką. To jest logiczne. Nie jeden biskup, albo jeden kapłan, zdecydował się po latach rozeznawania i towarzyszenia mu, na dopuszczanie kogoś na drodze wyjątku do komunii. Nie, nie jeden. Nie jeden przypadek taki był, że ktoś kogoś dopuścił do komunii, chociaż nawet jeden nie powinien być. Liczni biskupi diecezjalni i całe konferencje episkopatów zaczęły wydawać takie wytyczne, które pozwalają w zasadzie na masowe świętokradztwo. W Niemczech, na Malcie, czy Filipinach, czy w pewnych diecezjach włoskich, amerykańskich, no i wszędzie właściwie ogłoszono swobodny dostęp do Stołu Pańskiego rozwodników. Nie zważając w ogóle czy żyją w czystości, czy nie. Za chwilę wszędzie tak będzie. Ciało Kościoła, w świecie zachodnim i nie tylko, zostaje dzisiaj porcjowane, ćwiartowane i filetowane na kawałki. Ciało Kościoła jest gwałcone grzechem i zohydzone bluźnierczymi atakami. W tej ostatniej wojnie opisanej w Księdze Sędziów, Izraelici, gdy dowiedzieli się co się stało w Gibea, nie mieli już wątpliwości co powinni uczynić. Ale jeszcze dali ostatnią szansę beniaminitom. Wysłali swoje correctio filialis, by wydano winnych, ale wszyscy beniaminici stanęli w obronie zwyrodnialców. Ciało niewiasty pocięte zostało na kawałki, zostało podzielone. Ze wszystkich plemion Izraela, beniaminici mieli największy powód, by być życzliwymi dla biednych podróżników. Dlaczego? Ponieważ ich przodek Beniamin, urodził się na pielgrzymiej drodze. Jego matka była właśnie wtedy w podróży. I akurat blisko Betlejem i blisko Gibea, blisko tego miejsca. O czym mówi Księga Rodzaju 35 rozdział: “Beniamin urodził się w chwili, gdy jego matka umierała.” I oto teraz, znowu, z powodu beniaminitów umiera kobieta. Cóż to za zadziwiające powroty smutnych konsekwencji? Nie mamy wyboru, jak tylko podnieść miecz, a jest nim Słowo Boga. I miecz gorliwości o Dom Pana. Bo owe Ciało zgwałcone przez grzech, rąbane jest na śmierć. I któż ocaleje z tej rzezi? Kiedy Izraelici zobaczyli poćwiartowane części niewiasty, zawrzeli gorliwością o jedność. Kiedy my wreszcie zobaczymy ból podziału, może też w nas obudzi się pragnienie jedności. Przynajmniej wśród nielicznych, oddanych Bogu, w Chrystusie na zawsze. Tylko nieliczni ocaleją. Tylko nieliczni, choć liczni mają aspirację iść do Nieba. Niebo wszystkich aspirujących nie przyjmie. O nie.. Ci, którzy rzucali kamienie bluźnierstw w Niebo, otrzymają przesyłkę powrotną, z asteroidami, a może z czymś innym. A inni? Ci co pozostaną? 20 lat temu księża szukali zagubionych owiec, by jak najwięcej skupić wiernych w Kościele. Za rok, dwa ludzie będą szukać kapłanów, jak Diogenes człowieka. Kapłanów, którzy właściwie posługują sakramentami. Będzie ich mało. Trudno tego słuchać. Wiem. Dlatego wcale się nie dziwię jak zostanę oskarżony o to, że jestem nienormalny, chory psychicznie albo padną insynuacje, że odszedłem od zmysłów, albo jeszcze gorsze rzeczy zrobiłem. Może zresztą znajdą się ludzie, którzy zaświadczą przeciw mnie. Jakiekolwiek najgorsze winy, byleby tylko nie pozwolić mi mówić, że świat wcale nie jest najlepszy. Jak się już zacznie obrzucanie mnie perfidnymi zarzutami, to będziecie wiedzieli, że ci którzy się tego dopuszczą, będą musieli się liczyć tym razem z konsekwencjami rzucania kamieniami we mnie. One spadną na nich. Rolling stones. Paweł bezpośrednio nie rzucał kamieniami w Szczepana, ale się zgadzał na to. Dlatego, choć nie od kamieni zginął, był kamienowany. I to nie jeden raz. Jeśli mnie taki los spotkał, to jaki będzie tych którzy mi go zgotowali..