Co się zdarzyło w Gibea cz. II Księga Sędziów, 19

Franciszek więc pozwolił na komunię ludziom żyjącym w grzechu ciężkim. Wszyscy wiedzą, że to jest świętokradztwo i było to rozstrzygnięcie, którego nie wolno mu było się dopuścić. Z jednej więc strony zwalnia się on z bycia strażnikiem moralności i wiary, z drugiej strony wydaje decyzje, no cóż, dyktatorskie, przeciwne duchowi Ewangelii, Tradycji oraz moralności. Zapanowała przymusowa dowolność. Jak ktoś powiedział: Autorytatywnie zmuszam was do tego, byście nie czuli żadnego przymusu wobec przykazań Boga. Jedni robią tak, drudzy inaczej. W zależności od oceny warunków lokalnych, dokonanych przez biskupa miejsca, czy też całą konferencję episkopatu, co zważywszy na solidarność tej grupy w politycznej poprawności, wcale nie będzie trudno o jak najbardziej liberalne rozstrzygnięcia. Inaczej mówiąc Franciszek stał się papieżem papierowym, papieżem na papierze, a nie w rzeczywistości. Każdy może robić co chce. To było zamysłem Jezusa? Nie jest to droga jedności. Wręcz przeciwnie. Teraz zaczyna się dopiero napięcie rozbicia. Z jednej strony mówi wszystko wolno, a z drugiej strony narzuca przemocą takie podejście. Inaczej mówiąc jest to absurdalna sprzeczność. Musicie sobie pozwalać na to, by nic nie musieć. To brzmi nielogicznie prawda? Moją doktryną jest nie zważać na doktrynę. Przykładem jednego z jego wielu absurdów może być walka z prozelityzmem, czyli nawracaniem na siłę. Nikt od kilku stuleci już tego nie robi, ale on z tym walczy jak Don Kichot. Pozostaje jeszcze problem z pewną przypowieścią ewangeliczną, o uczcie na którą nikt nie chciał przyjść i zniecierpliwiony pan nakazał zmuszać napotkanych na ulicach i rozdrożach. Czytamy u Łukasza w 14 rozdziale 23 wierszu. „Na to pan rzekł do sługi. Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj (anankazo) do wejścia, aby mój domy był zapełniony”. Co teraz z tym zmuszaj? Kogo słuchać? Franciszka, czy Jezusa? Franciszek zmusza katolików do nie zmuszania nikogo do zbawienia. Chrystus zaś posuwa się w przypowieści do zmuszania do zbawienia. Oto namiestnik Chrystusa ma odmienną opinię niż Jezus. Czasownik anankazo zapisany u Mateusza nie pozostawia wątpliwości: przymuszać, popchać groźbami albo perswazją, także błaganiami lub jakimikolwiek innymi środkami. Np. Jezus przymusił uczniów, by wsiedli do łodzi. Miał ich nie przymuszać? Pan nakazał więc, by słudzy mówili napotkanym, że koniecznie muszą iść na ucztę. Dlaczego w taki aż kontrowersyjny sposób? Ponieważ sprawa zbawienia jest priorytetowa. Czy to już prozelityzm, czy nie? Jezus namawiał do prozelityzmu czy nie? Jeśli tak to wg Franciszka popełnił grzech. Sprawa zbawienia nie jest najważniejsza dla Bergoglio, lecz dialogi, rozmowy, wzajemne poznanie, zrozumienie. Nawet w odniesieniu do ateistów nie ma on zamiaru prozelityzmu. Ponieważ, jak uważa, prozelityzm to pompatyczny bezsens, który nie ma żadnego sensu. Trzeba umieć poznawać siebie, słuchać siebie nawzajem i gromadzić wiedzę o świecie, który nas otacza. Każdy człowiek ma własne rozumienie tego co jest dobre, a co złe. Niech naśladuje dobro tak, jak on sam je rozumie. To wystarczy aby żyć w lepszym świecie. Dziwne słowa. Rzecz w tym, że do rezygnacji z przymuszania do nawracania się, papież przymusza miliony ludzi nazywających się katolikami. O co tak naprawdę chodzi? Wysyłanie sprzecznych komunikatów jest w rodzinie jedną z największych krzywd wyrządzonych dziecku, a w Kościele jest praktyką niszczenia Prawdy w imię teoretycznej walki z kłamstwem. Posłuszeństwo jest ślubem zakonnym. Posłuszeństwo wiernego jest cnotą, radą ewangeliczną, istotą wiary. Ale posłuszeństwo jest wtedy zasługą, gdy jest się posłusznym komuś kto na pewno jest wyrazicielem woli Boga, a nie jej przeciwnikiem. Np. Maryja i Józef byli posłuszni nakazowi nawet cesarza, gdy poszli dać się zapisać do Betlejem, bo to było zgodne z proroctwem Micheasza, że Mesjasz narodzi się w Betlejem. Ale Piotr powiedział arcykapłanom, że nie będzie im posłuszny bo odrzucili Chrystusa i powiedział: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” Dz 5:29. W toku dyskusji wokół Amoris laetitia, kanonista ksiądz Gerard Murray powiedział: “Papież nie może obudzić się rano i stwierdzić, że to, co było cudzołóstwem, od dziś nim nie jest.” Dodajmy. A co zrobią katolicy, kiedy pewnego dnia usłyszą, że papież w czasie Mszy zamiast słowa Jezus Chrystus użyje słowa Mahomet? Czy wtedy także kardynał Muller i biskup Schneider będą mieli odwagę powiedzieć, że papież nie jest heretykiem? Albo, że nie można tej inwokacji do Mahometa wyjmować z kontekstu? Albo, że co innego miał na myśli, a co innego powiedział? Czy mamy potępić powstanie listopadowe, skoro zostało potępione w encyklice Cum Primum papieża Grzegorza XVI? Papież liczył na to, że car Mikołaj I okaże w ten sposób Stolicy Apostolskiej wdzięczność za tę encyklikę, ale się przeliczył. Nie pozyskał cara i zawiódł Polaków. Kiedy władza jest sprawowana przewrotnie, obłudnie i tylko pozornie w imię Boga, a w rzeczywistości wbrew Bogu, posłuszeństwo staję się cooperatio ad malum, czyli współpracą w złym. Nieposłuszeństwo komuś, kto jest nieposłuszny Chrystusowi, w istocie rzeczy jest posłuszeństwem Chrystusowi. Jeśli papież broni wiary, wyjaśnia ją i stoi mocno przy nauczaniu Chrystusa, to jest naprawdę Piotrem i zasługuje na posłuszeństwo i szacunek. Ale jeśli namawia do odstępstwa, nawet nie wprost, by schlebiać mediom i politykom, władzom światowym, to przypomnijmy w tym miejscu słowa Leona XIII z encykliki Sapientiae christianae. Pisze on tak, że „grzechem jest poniewieranie praw Chrystusowych gwoli posłuszeństwa dla władz ziemskich” Nie wszystko złoto co się świeci. Był pewny Barnabo Visconti, nazywał siebie papieżem, ale nim nie był. Niestety, nie ma dziś kogoś takiego jak Katarzyna ze Sieny, która dla upominania papieża, znosiła nawet nakłuwanie stóp igłami w czasie ekstazy przez panny z papieskiego dworu. Żeby poniewierać prawa Boże, dla zadowolenia ludzi, trzeba nie mieć wiary. A wiara nie bierze się z samego urzędu. I sam urząd nie czyni kogoś godnego chluby. Papież Innocenty III, w 4 Sermo, o konsekracji pisał: „Tym bardziej nie może się rzymski papież chlubić, ponieważ może być sądzony przez ludzi – a raczej, można wykazać, że już został osądzony, jeśli „utraci swój smak" popadając w herezję; gdyż ten, kto nie wierzy już został osądzony.” Czy jest możliwe, że ktoś kto zasiadał na tronie papieża jest w gruncie rzeczy ateistą, jak przepowiadał abp Fulton Sheen? W przypadku gdyby papież stał się heretykiem, to przez sam ten fakt i bez żadnego innego orzeczenia odłączył by się od Kościoła. Głowa oddzielona od Ciała nie może, tak długo jak pozostaje oddzielona, być głową tego samego ciała, od którego została odcięta. Pisał św. Antonin Pierozzi, którego zresztą ciało spoczywa nienaruszone po dziś dzień we Florencji, łącznie z głową. Powstaje pytanie jakie zadał mi pewien Szymon: Czy opierając się złu, oprzesz się o zło? Zaczniesz się o nie wspierać? Niechcący? Czy dlatego napisano nie opierajcie się złu? Opieranie się złu w walce o władzę, to co innego niż opieranie się złu w walce o prawdę o Bogu i o sytuacji człowieka. A prawda o nas jest taka, że jestem owcą w paszczęce demona, a Duch Jezusa pozwala mi go gonić i chwytać za szczękę. Czy wezwanie by nie opierać się złu powinno nam być powodem, do tego by być biernymi gdy widzimy, gdy ktoś kogoś np. gwałci albo ktoś kogoś popycha do piekła? Czy wtedy trzeba nie opierać się złu? Podli ludzie w tłumie czynią razem o wiele gorsze nieprawości niż ktokolwiek z nich gdyby był sam. Człowiek sam nie jest aż tak zły, jak ludzie którzy uciekli od własnej samotności w tłum. Co zrobić wobec zła? Milczeć? Czy lewita nie chcąc pozwolić na bezeceństwo gwałtu na sobie powinien wystawić żonę? Czy powinien wyjść i dać bezwolnie tym ludziom siebie samego zgwałcić, żeby uratować żonę? A może powinien razem z nią popełnić samobójstwo, żeby obydwoje uratować przed bezeceństwem? A może powinien do śmierci walczyć razem przy żonie, starcu z Gibea, jego córce, opierając się jednak temu zaślinionemu tłumowi, którego podniecał jedynie fetor fekaliów? Trzeba zapytać Sędziów z ich księgi co robili gdy im groziło niebezpieczeństwo. Im i ludowi wybranemu. Trzeba zapytać Jeremiasza, Amosa, Sofoniasza i Piotra kiedy mówią, żeby przeciwstawiać się szatanowi w mocy wiary. Na pewno wobec zła, nie przyjmuje się złej taktyki, czyli przemocy, ale na pewno milczenie mogłoby być cooperatio ad malum. Milczenie owiec przed rzeźnią może być jeszcze zrozumiałe ze względu na ich brak inteligencji duchowej. Ale milczenie pasterzy wobec zagrożenia zbawienia owiec im powierzonych, czymże jest? Nie tak dawno w Lublinie tłum gapiów przyglądał się nastolatkowi, który leżał na ulicy i umierał po potrąceniu go przez autobus. Nikt nie podjął akcji ratowniczej. Patrzyli. Cicho dyskutowali. Oceniali szanse przeżycia. Używali komórek. Gorsze to chyba niż milczenie. W I Księdze Samuela w 17 rozdziale w 34 wierszu czytamy: „Odrzekł Dawid Saulowi: «Kiedy sługa twój pasał owce u swojego ojca, a przyszedł lew lub niedźwiedź i porwał owcę ze stada, wtedy biegłem za nim, uderzałem na niego i wyrywałem mu ją z paszczęki, a kiedy on na mnie napadał, chwytałem go za szczękę, biłem i uśmiercałem.” Upominanie tegoż Franciszka, choćby w dokumencie Correctio filialis nie jest aktem nieposłuszeństwa, lecz przeciwnie jest przejawem cnoty posłuszeństwa wobec Chrystusa. Prośba o nawrócenie dla duszy Franciszka i tych którzy ślepo idą za nim prosto w otchłań. Ale czy można się modlić za kogoś, kto tkwi z uporem w złej, przewrotnej idei, która znajduje radość zniszczenia Kościoła katolickiego? List otwarty teologów świeckich i duchownych wystosowany w 2019 roku, akurat w święto Katarzyny ze Sieny zapewne będzie zignorowany, po czym zgodnie z taktyką demoniczną, jeden po drugim z sygnatariuszy będzie popadał w kłopoty, które ich wyeliminują. To już będzie ostatnia szansa dla spolegliwych pasterzy. Ale zapewne razem z zarzynanymi owcami będą milczeć, by mieć spokój i bezpieczeństwo, aż pod bramy rzeźni. Nikt nie ma wątpliwości, że wypowiedzi i działania papieża Franciszka oznaczają całkowite odrzucenie katolickiej nauki o małżeństwie i pożyciu płciowym, o prawie moralnym, łasce i przebaczeniu grzechów. On nie traci żadnej okazji by wychodzić z domu powagi, dobra, w bezduszny, szary świat banalności zła. Jak to kiedyś napisała Hannah Arendt. Patrzyła na Eichmanna, który spokojnie się tłumaczył ze swoich zbrodni powołując się na posłuszeństwo, na ten ekwiwalent oficera SS, który zabijał żydów w obozach koncentracyjnych ponieważ wydawał się sumiennym sługą swojego obowiązku wobec państwa. Zgodnie z prawowitymi rozkazami z góry. Zbrodniarze w Norymberdze też tłumaczyli się, że oni tylko wykonywali rozkazy. Jak więc będą się tłumaczyć na Sądzie Ostatecznym ci, którzy będą odpowiadać za rozminięcie się ze zbawieniem milionów katolików, którym pozwolono runąć w grzechy i apostazję tylko dlatego, że z posłuszeństwa wobec centrali przemilczano sprawę świętokradczej spowiedzi, homoseksualizmu, święconych na kapłanów, akceptacji antykoncepcji, rozwodów i wymieszania naszej doktryny z wszystkimi możliwymi bzdurnymi religiami. Księga Sędziów opisuje liczne wojny. Izraelici walczą z Amalekitami, Kananejczykami, Filistynami. Tekst natchniony sugeruje, iż świat nie pozwala na bycie milczącym dobrym, który nie reaguje na krzyczące zło. Miliony klękało przed Ikoną Jasnogórską, prosząc o pomoc, gdy doznawało zbezczeszczenia życia. Ale kiedy Matkę Jasnogórską bezcześci się coraz częściej, ileż milczenia. I kiedy Notre Dame płonie, nie tylko Franciszek nie staje w obronie, pożogi Jej domu. Jest wojna, ale brakuje wojowników. Za dużo zaś jest zaklinaczy rzeczywistości. Zaklinaczy węży. Księga Sędziów podaje dokładne liczby strat własnych i zabitych wrogów, ile odzyskano, a ile stracono. Ziemia obiecana mogła stać się bowiem ziemią straconą i musiała być ciągle ziemią odzyskiwaną. Biblia mówi też, że ludzie w czasach gdy zaczną dbać o pokój i bezpieczeństwo, o ekologię i komfort, wygodę i święty spokój, znajdą się w sytuacji największego zagrożenia. Tak jest napisane w Pierwszym Liście do Tesaloniczan, w najstarszym spisanym z tekstów Nowego Testamentu. Sami bowiem dokładnie wiecie, pisze Paweł, że dzień Pański przyjdzie tak jak złodziej w nocy. Kiedy bowiem będą mówić pokój i bezpieczeństwo, tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną. I nie ujdą. Zwróćmy na to uwagę, „Dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy”. Ci ludzie z Gibea przyszli w nocy. I lewita, i ta kobieta, i ten starzec, i jego córka wszyscy nagle musieli wybrać postawę moralną. A Kościół? Kościół nie zniknie, ale tu gdzie jest mogą zostać maleńkie resztki. Jak wygląda Kościół w Afryce Płn? W Syrii, Iraku, w Arabii Saudyjskiej, w Turcji? To przecież były obszary pierwszej chrystianizacji. Kiedyś na tych terenach było prężne chrześcijaństwo. Dziś zostały gnębione, przez tak ukochany przez Franciszka islam, niedobitki. Miejsce ewangelizacji Świętego Pawła, zostało zaprzepaszczone. Było tam tak monumentalne chrześcijaństwo i zostały zgliszcza. W Hagia Sofia nie ma już liturgii czczącej Chrystusa. I w Notre Dame nie będzie już błogosławiona Maryja Matka Jezusa, a podstarzałe uczestniczki czarnych marszów być może dożyją jeszcze widoku klitoridektomii u swoich jedynaczek. U naszych sąsiadów z zachodu, w 2017 r. było obrzezanych 60 tys. niemowląt dziewczynek i kobiet. To bardzo blisko, prawda, zaledwie za Odrą. Ale co tu o Islamie. Można posunąć się do przypuszczenia, że gdyby św. Maria Goretti była formowana przez program seksedukacji proponowany teraz przez Watykan, to jest mało prawdopodobne, żeby miała jakieś heroiczne słowa cnoty do powiedzenia jej napastnikowi. Jak to stwierdził Baklinski. Nie byłaby zmotywowana do tego by powiedzieć: nie to grzech, Bóg nie chce tego. Powiedziałaby może, podstarzałemu nastolatkowi: Po 10 gwałtach będę muzułmanką, bo widziałam w telewizji jak kalif Abu Bakr al-Baghdadi, jeszcze jako przywódca państwa islamskiego, w 2015 roku zachęcał muzułmanów do gwałcenia niemuzułmanek mówiąc, że niewierna kobieta zgwałcona 10 razy przez muzułmanów automatycznie staje się muzułmanką. Jacca. Nie mógłby też św. Dominik Savio, w tym samym duchu, powiedzieć: raczej śmierć niż grzech. Raczej by powiedział: dobra okey, jeden grzech to nic takiego. Program moralności seksualnej, który nie uczy młodych ludzi życia Ewangelią bez kompromisów nie zasługuje na nauczanie. Napisał jeden z sygnatariuszy ostatniego listu do Franciszka. Pete Baklinski. Księga Sędziów jak refren, w psalmie liturgicznym powtarza nieustannie, że zawsze powodem klęski było odstępstwo, zdrada Boga, cudzołóstwo kultowe, wyjście na zewnątrz, poza dom wiary. Choćby milczące przyzwolenie, naśladownictwo i bratanie się z innymi narodami. Krótko mówiąc – bałwochwalstwo. Księga wymienia tylko 12 sędziów i jedną kobietę, żonę Lapidota. Oni ratowali cały naród z opresji. Ich wiara stała się ratunkiem. Liczby te nie są przypadkowe. 12 sędziów i prorokini to wzorzec. 12 Apostołów i Matka Najświętsza. Albo wzorzec garstki świętych i pomocy Miriam. Oznaka naszych zmagań w naszych czasach. Wystarczy 12 by uratować naród. Lecz czy znajdzie się dziś 12 pasterzy, którzy liczą się bardziej z Bogiem niż z opinią świata? Wojny prowadzone przez sędziów nie były tak niebezpieczne jak ta ostatnia opisana na końcu Księgi, ponieważ nie były to wojny z wewnętrznym wrogiem, jak ta ostania. Zostały podkreślone proroczo 2 przyczyny. Perwersja mieszkańców Gibea i zdrada żony lewity. To była ostatnia wojna. Co nam to przypomina? No właśnie. Na końcu Księgi jest o tym mowa. Czy fakt umieszczenia tej ostatniej wewnętrznej wojny na końcu Księgi nie jest jakimś proroctwem? Wszyscy sędziowie walczyli z zewnętrznym wrogiem, ale w ostatniej wojnie doszło do wojny bratobójczej, rozdzierającej jedność Izraela w straszny sposób. Dwa znaki, dwa motywy były tej wojny. Perwersyjne napaści i pochwała cudzołóstwa. Ale lepiej zerwać więź, jedność z kimś kto już dawno nie ma więzi z Chrystusem i odrywa miliony od Boga, niż z powodu fałszywego posłuszeństwa, lub życzliwości, albo udawanej miłości oderwać się od Prawa Bożego. Teresa z Avila, w Drodze doskonałości, w 5 rozdziale pisze tak: „Przeklęta taka wierność, która posuwa się aż do sprzeniewierzenia się prawu Bożemu! Jest to przewrotny obyczaj świata, na którego wspomnienie wszystko się we mnie przewraca. Bo wszystko, cokolwiek ludzie nam uczynią dobrego, Bogu zawdzięczamy. A my za cnotę to sobie uznajemy nie zrywać przyjaźni ludzkiej, chociażby była z obrazą Boga!” Czy lepiej jest utrzymywać jedność z kimś kto zerwał jedność z Chrystusem? Czy lepiej jest zerwać z nim, by być wiernym Chrystusowi? Izrael też stanął wobec takiego gorzkiego dylematu. Bóg albo Beniamin, który chronił perwersów. Bóg jest Dobry zanim poprosimy, ale synowie beliala z Gibea byli źli, zanim uczynili przestępstwo. Tak więc nasz Dobry Bóg odpowiada, zanim poprosimy. Zauważmy, że miłosierne usposobienie, wypatruje pilnie tylko okazji, a nie stawia przeszkody, aby obdarowywać życzliwością i hojnością. I ktoś kto ma takie oczy miłosierne, sam nas wtedy znajduje, zanim my zwrócimy swoje oczy w Jego stronę ze skruchą. Tak było z synem marnotrawnym i jego ojcem. Dlatego czytamy o szczodrym oku w Księdze Przysłów, w 22 rozdziale, wierszu 9. Błogosławiony czyj wzrok miłosierny, bo chlebem dzieli się z biednym. Nie jest napisane w tym wierszu tak: szczęśliwy biedny, który staje przed oczy bliźniego, by wymusić na nim miłosierdzie. Tak, ale zawsze Bóg wyprzedza nas z miłosierdziem, gdy my nie opóźniamy się ze skruchą i wyznaniem, przyznaniem się do winy. Aby poznać wielkość przebaczenia, konieczne jest określić wielkość swej nieprawości. Jeśli nie wyznasz wielkości swych win, nie poznasz wielkości przebaczenia. Mówił Jan Chryzostom w Homilii o Łazarzu. Ten sam w innej homilii, z Ewangelii Mateusza, w homilii 7 mówi: „Aby być usprawiedliwionym trzeba najpierw powiedzieć grzechy.” Powiedzieć grzechy. Najpierw powiedz swoje grzechy, abyś mógł być usprawiedliwiony. Tymczasem żona lewity nie prosiła o przebaczenie. Milczała. Choć to on, lewita, ją odnalazł, poszedł po nią. Nie zostało zapisane ani jedno słowo jej skruchy. Zresztą żadne słowo. Żadne słowo przyznania się do grzechu. Wróciła do lewity, nie opierała się, ale od momentu pojawienia się lewity w domu jej ojca aż do Gibea, uparcie milczała. Nie znano wtedy słowa przepraszam, przebacz? Czy można podejrzewać, że jej gest powrotu wystarczył za pełne skruchy przyznanie się do zdrady małżeńskiej? No tak. Ktoś powie, jest język słów, ale także język gestów, np. gdy ktoś idzie do konfesjonału, to dlatego, że czuje, że coś jest nie tak. Chce się zmienić lub poprosić o przebaczenie. Nie chce robić tego samego ponownie ale nie wie jak to powiedzieć i milczy. Och. Ale jeśli on nie mówi, to nie mogę dać mu rozgrzeszenia, powie kapłan. Czy tak? Ten człowiek przemówił gestem, sposobem bycia, a kiedy ktoś przychodzi to dlatego, że nie chce robić tego samego ponownie, czy obiecuje, że tego nie zrobi? Nie, nie trzeba obiecywać wystarczy gest. Kiedy wraca grzesznik to mówi zwykle: nie chcę już tego robić. Ale kiedy wraca, ale nie ma nic do powiedzenia, jest niemy. To jednak jest spowiedź. Powiedział ją gestami. A jeśli ktoś mówi w konfesjonale, tego nie mogę obiecać, ponieważ jest to sytuacja nieodwracalna, jestem związany ze złem, nie umiem i nie chcę się od tego oderwać i oderwać swojego serca, to wtedy działa rzeczywiście zasada moralna impossibilia nemo tenetur, nikt nie jest zmuszony do robienia rzeczy niemożliwych? Czy powinna ona mieć tu zastosowanie? Tzn. jeśli dla kogoś subiektywnie niemożliwe jest powstrzymanie się od cudzołóstwa wobec męża lub żony, to czy powinniśmy uznać, że w takim razie nie popełnia grzechu i może sobie milczeć np. przy konfesjonale? Jeśli ktoś nie potrafi się powstrzymać od gwałcenia lub mordowania i jest to dla niego niemożliwe żeby się powstrzymać, to powinniśmy powiedzieć w konfesjonale: nikt nie jest zmuszony do robienia rzeczy niemożliwych, ad impossibilia nemo tenetur, tak? Bo tak zostało to zaproponowane przez Franciszka. Nikt nie może obiecać, że będzie wierny w małżeństwie? Po co w takim razie jakieś przysięgi przed ołtarzem? Czy tak myślał lewita, prowadząc swoją wiarołomną żonę i czekając na jej wyznanie, podczas gdy ona milczała i udawała, że nic się nie stało? Czy kapłan powinien wychodzić z konfesjonału i milczącym uczestnikom mszy rozdawać komunię myśląc sobie tak: widocznie mają niemożliwość zerwania z grzechem, ale skoro tu przyszli do kościoła, uczynili ten gest i milczą, to widocznie jest okazja do rozdania komunii i to najlepiej jeśli ja rzucę im się do stóp, a oni niech stoją. Czy tak wygląda miłosierdzie? Wojna z beniaminitami, z powodu jednej kobiety, żony lewity, która go zdradzała, to szyfr do odczytania współczesnych nam wydarzeń. Najwięcej będzie Kościół cierpiał z powodu swej zdrady wobec męża, a męża mamy Jednego, Chrystusa. Zdrady z powodu Chrystusa, ale też i z powodu zdrad małżeńskich, z powodu zdrad święceń kapłańskich, z powodu pochwały świętokradczych komunii. Ta żona, to obraz tych członków Kościoła, którzy zdradzili nauczanie Chrystusa, ale też znak rozbicia małżeństwa, rozwodów i zdrad. Chrystus szuka zagubionych owieczek, jak lewita szukał żony, która nie chciała już żyć w małżeństwie, tylko szukała rozkoszy w innych objęciach. Na początku historii zostało to zaznaczone, że żona lewity wyszła na zewnątrz domu, za próg domu, by szukać innych kochanków. I teraz dzieje się to samo. Kiedy doszło do tragedii, umarła na zewnątrz domu, na progu domu, z tego samego powodu, który był jej obiektem pożądania. Istotna jest ta konstrukcja zapisu. Konsekwencja grzechu jest odwróceniem postępku. Zdrajca zostaje zdradzony przez tych, z którymi zdradzi swojego oblubieńca. Judasz zdradził arcykapłanom Jezusa. Arcykapłani zdradzili Judasza, bo nie chcieli przyjąć jego pokuty i skruchy, w konsekwencji Judasz powiesił się na drzewie, podobnie jak doprowadził do powieszenia na drzewie Jezusa. Grzech, jak kamień wyrzucony w górę, spada dokładnie w to miejsce, z którego był wyrzucony. Rolling stones. To nazwa gazeciny, na której okładce kiedyś widniała twarz Franciszka. Culpa libido fuit, poena libido fuit. Żądza była grzechem. Żądza była karą. Można się zastanawiać, czy ten lewita może być obrazem Chrystusa, skoro wystawił swą żonę na straszny gwałt i śmierć, a potem jej ciało rozczłonkował jak rzeźnik. Doprawdy porażające porównanie. Historia z Księgi Sędziów nie jest jednak ściśle odpowiadającym proroctwem, jakąś hypodygmą, którą albo należy naśladować, albo szukać w niej skojarzeń, we wszystkich jej szczegółach w sposób adekwatny, literalny, dosłowny. To raczej przeczucie autora natchnionego. Obraz pozwalający zrozumieć co się dzieje teraz. Kalka pozwalająca zrozumieć co się stanie za chwilę. W tekście była mowa o tym, że ciało tej kobiety, po zgwałceniu zostało rozczłonkowane i rozesłane. To obraz podziału Kościoła, podziału między nami, który ma swoje źródło w odstępstwie od miłości, do Prawdy, którą nam zostawił Jezus Chrystus. A nie jest rzeczą marginalną wszystko to co powiedział Jezus o wierności małżeńskiej i skutkach cudzołóstwa. On ratował cudzołożnicę, a nie usprawiedliwiał cudzołóstwo. Ratował cudzołożnicę od cudzołóstwa, a nie tylko od konsekwencji, od ukamienowania. A jeśli ktoś odrzuca Jego Nauczanie, Je redefiniuje, jego zdrada jest gorsza niż zdrada małżeńska, czy Judaszowa. To zdrada, która przyniesie karę, jako odwrócenie grzechu przeciwko sprawcy grzechu. Jeśli ktoś mówi, że doktryna katolicka, nauczanie 2 tysiącleci, to rupiecie i ważne jest teraz tylko emocjonalne ewangelizowanie, pozbawione woli nawracania kogokolwiek, to jest to zdrada gorsza niż cudzołóstwo. W nieszczęsnym końcu tej kobiety, można wyśledzić jakąś sprawiedliwą rękę. Tylko czyją? Rękę karzącą. Karzącą tą kobietę za jej dawną nieczystość. Czym zgrzeszyła, tym doprawdy strasznie odpokutowała. Na progu domu. Ale nade wszystko za brak wyznania zdrady i brak skruchy. Za brak prawdy. Była przecież zdrajczynią wobec swego męża i ani słowem nie wyznała swej winy. Matka Jezusa, Najświętsza Panna, mówiła, że w ostatnich dniach w Kościele, szatan będzie chciał przede wszystkim zniszczyć rodzinę, małżeństwo, sakrament małżeństwa i wierność. Kardynał Caffarra tak to przedstawił cytując list siostry Łucji: „Ostateczna bitwa między Panem, a królestwem szatana będzie o małżeństwo i rodzinę. Nie obawiaj się, ponieważ każdy kto pracuje dla świętości małżeństwa i rodziny, zawsze będzie zwalczany i zawsze będzie napotykał wiele przeciwności, gdyż jest to kwestia kluczowa. Potem Matka Najświętsza stwierdziła, niemniej Matka Boża zmiażdży mu głowę.” Kardynał Caffarra dodał, że dzięki JPII, rodzina stała się rdzeniem nauczania Kościoła, ponieważ jest fundamentem, na którym opiera się całe stworzenie. Jest prawdą o relacji między mężczyzną a kobietą, między pokoleniami. Powiedzmy więcej, między Chrystusem a Kościołem. Jeśli podstawowy filar zostanie uszkodzony, cały budynek zapadnie się. I właśnie to obserwujemy. Tak tłumaczył to kardynał Caffarra, relacjonując to co otrzymał od siostry Łucji, wizjonerki z Fatimy. Obawiam się bardzo, że trudno będzie uniknąć strasznych konsekwencji nieposłuszeństwa Bogu, przede wszystkim pasterzy. Nie wilków, czy niedźwiedzi, lwów czy bestii, ale milczących pasterzy, którzy w imię posłuszeństwa spacerują za zwodzicielem z Hameln prosto do przepaści. Żadnego aktu skruchy ze strony najwyższych sfer i poza nielicznymi przypadkami żadnego sprzeciwu samozniszczenia Kościoła. To dotknie większość. Ocaleje reszta, ponieważ większość idzie za Judaszem, a nawet tamtego pierwszego zaczyna bronić, rehabilitować. Niestety dla Franciszka Judasz i Jezus to jedno i to samo. On sam tak powiedział. Swego czasu, Franciszek całkowicie przewrotnie, wyjaśniając istotę rzeźby na głowicy Bazyliki Świętej Marii Magdaleny w Vezelay we Francji, wyzionął z siebie słowa. „Z jednej strony jest tam przedstawiony powieszony Judasz, a z drugiej strony głowicy Jezus Dobry Pasterz, który niesie go na ramionach, niesie ze sobą. Jest to tajemnica, ale ci ludzie w średniowieczu, którzy uczyli katechizmu przez obrazy, rozumieli tajemnicę Judasza.” No proszę. Cóż to za tłumaczenie? Tak, rzeczywiście, obydwaj, Jezus i Judasz zawiśli na drzewie. Tylko, że jeden Zmartwychwstał w Chwale, a drugi przedstawił się jako demon, przez usta Anneliese Michel. Nie ma jednak nic wspólnego Judasz z Jezusem i nic wspólnego nie ma katolik ze światem. Bo chrześcijanin jest znakiem sprzeciwu wobec świata i nie służy władcy tego świata. Trzeba być ślepym i głupim, nie jak milcząca owca, albo milczący pasterz, albo jak uparty baran, by nie widzieć tego, że mamy Judasza, który rzuca się do całowania nóg ludziom i nie klęka przed Chrystusem. Czy nie pamiętamy czym szatan kusił Jezusa? Jezus miał się rzucić szatanowi do stóp. Był to warunek przekazania Jezusowi wszystkich królestw tego świata. Oto w osobie Franciszka, ze zgrozą widzimy spełnioną pokusę władzy nad światem. Rzucił się do stóp szatanowi, by tylko zdobyć władzę. Ponieważ wystąpił w imieniu Chrystusa, rzucając się do stóp, znieważył Go. Ile razy trzeba o tym mówić, by to do kogoś dotarło..